czwartek, 13 sierpnia 2015

Kuchnia na wakacjach - odc. 1 - KRAKÓW

Tak jak wielu w tym roku, Kuchnia Pachnąca Oliwą też wybrała się na wakacje. A, że zasłużyłam ciężką, całoroczną pracą, ku chwale Ojczyzny, nastawiłam się na korzystanie z atrakcji kulinarnych, które mogą zaproponować mi inni.
Sugerowany siłą zewnętrzną wybór padł na Jurę Krakowsko-Częstochowską - fantastyczne zabytki i przyroda.
Podczas włóczęgi po tej części Polski odwiedziłam wiele miejsc. Jedne interesujące i  godne polecenia, inne raczej nie. Pisać jednak będę tylko o tych, o których informację mogę spokojnie podać dalej, a reszta, coż,  zawsze ma szansę stać się lepszą. MOJE OPINIE NIE SĄ SPONSOROWANE.

Szukając dań tylko wegetariańskich, niestety w dalszym ciągu miałam problem żeby zjeść coś ciekawego. Już od dawna, mam dosyć pierogów, naleśników czy pizzy. Wyróżniam dlatego w moim blogu miejsca gdzie, tacy jak ja, będą mogli otrzymać coś innego, smacznego, i w rozsądnej cenie.

 KRAKÓW


Tak wyszło, że zwiedzanie Jury zaczęliśmy od miasta Kraka, na szczęście tylko jeden dzień i wystarczyło, bo tłumy wszędzie i gorąc nieprzyjemny. 
Jedyną nową wystawą, którą chciałam zobaczyć była ekspozycja pod Sukiennicami, ale pomimo krążenia po okolicy nie udało mi się znaleźć wejścia, może z powodu upału dostałam zaćmienia, dlatego na odcinku aktakcji kulturalnych wiało nudą i napiszę jedynie o jedzeniu.


Podczas naszej krakowskiej wędrówki chwilę oddechu złapaliśmy na Kazimierzu, w sympatycznym miejscu "Marchewka z Groszkiem". Stoliki na zewnątrz pod parasolami wszystkie były zajęte, ale suma sumarum byłam zadowolona, bo w środku panował miły chłodek.


Wieczorem zaś, po krakowskich upałach odpoczywaliśmy w podmiejskich Zielonkach w sympatycznym "Malinowym Aniele". Knajpka przy samej drodze, dużo miejsc w ogródku, gdzie można zasiąść, jak przed wojną w Sopocie, w plażowych, wiklinowych koszach.
  
Obydwa odwiedzone przeze mnie miejsca urządzone są w niezoobowiązującym, luźnym stylu, i można w nich zamówić fajne, wegetariańskie dania:  w "Marchewce... " spokojnie mogę polecić racuchy - świeże i nieprzesiąknięte tłuszczem, oraz sałatę z serem kozim, rukolą i orzechami, a w "... Aniele" - zapiekane caneloni nadziewane burakami z ricottą. Ciekawy smak - postanowiłam ściągnąć pomysł i powtórzyć kiedyś podczas mojego domowego gotowania. W "Malinowym Aniele" do picia serwowane były draczne, bezalkoholowe drinki. Polecam tutaj mojito w wersji non-alko, oraz lemoniadę, serwowaną w wersji pojedynczej w mniejszym słoiku lub dla dwojga - w dużym, chyba półtoralitrowym wecku. Dla mnie - super pomysł. 

Ogólnie Kraków w sezonie wakacyjnym radzę omijać, lepiej skoncentrować się na okolicach, które oprócz najbardziej znanych atrakcji, są raczej wyludnione. A szkoda, bo miejsca piękne i warte odkrycia - i o tym będzie drugi odcinek Kuchni w Podróży.


Pocztówka z Krakowa: